Jack Teagarden: Profiles in Jazz

The Double-Threat

Jack TeagardenJedna z najbardziej uwielbianych postaci w historii jazzu, Jack Teagarden był podwójnym zagrożeniem jako puzonista i wokalista. Zanim przybył do Nowego Jorku w 1928 roku, większość puzonistów grała w stylu perkusyjnym, którego pionierem był Kid Ory w Nowym Orleanie. Puzon, potencjalnie dowcipny instrument (co było jego główną funkcją w wodewilu), był używany głównie do wypełnienia w zespołach, harmonizując z głównym głosem (zwykle trąbka lub kornet) i biorąc krótkie rytmiczne solówki.

Były dwa wczesne wyjątki. Miff Mole, który doszedł do sławy z grupami prowadzonymi przez kornecistę Reda Nicholsa, wziął awanturnicze solówki, które zawierały szerokie skoki interwałowe i niekonwencjonalne pomysły. Natomiast Jimmy Harrison, jako członek orkiestry Fletchera Hendersona, grał w stylu legato, który nawiązywał do innowacji Teagardena. Byli przyjaciółmi i prawdopodobnie wywarli na siebie wzajemnie pewien wpływ. Ale inaczej, puzon był w dużej mierze drugorzędnym instrumentem w jazzie aż Teagarden came.

Przyjazny rewolucjonista, przez późnych 1920s Teagarden mógł grać na swoim instrumencie na tym samym poziomie dowodzenia jako trębacz. Był również doskonałym bluesowym i jazzowym piosenkarzem, którego czarujący teksański rysunek i swingujące rozmieszczenie nut uczyniły go jednym z pierwszych białych Amerykanów, którzy skutecznie śpiewali bluesa na płycie.

Wczesne lata

Jack Teagarden urodził się w Vernon, Texas na Aug. 29, 1905, przenosząc się z rodziną do Chappell, Nebraska w 1918 roku Jego matka, Helen Teagarden, była pianistką ragtime, a jego młodsze rodzeństwo (trębacz Charlie, pianista Norma i perkusista Cubby) zostanie muzykami w przyszłości, z Charliem mającym znaczącą karierę.

Peck Kelly Band
Peck Kelley band c. 1925 w Sylvan Beach, Galveston, TX. Peck jest piąty od lewej; Pee Wee Russell i Jack Teagarden są po jego prawej stronie. Zdjęcie: Kolekcja Jim Cullum.

Jack zaczął grać na fortepianie, gdy miał pięć lat, podjął grę na waltorni barytonowej w wieku siedmiu lat i przeszedł na puzon, gdy miał dziesięć. Do 1920 roku, kiedy skończył 15 lat, występował z matką w lokalnych teatrach. Przez następne osiem lat Teagarden grał na całym Południu. Wśród wielu grup, z którymi współpracował, były Bad Boys Pecka Kelleya (1921-23), Jazz Bandits Doca Rossa (1925-27) i Staler Pennsylvanians Johnny’ego Johnsona.

JazzFest at Sea

First Recordings

Z tymi ostatnimi zadebiutował na płycie (dwa niejasne tytuły) pod koniec 1927 roku, gdy przyjechali do Nowego Jorku.

Z Benem Pollackiem

Po dwumiesięcznej współpracy z trębaczem Tommym Gottem, Teagarden dołączył do Ben Pollack Orchestra, ważnego zespołu jazzowego, w którym występowali także 19-letni klarnecista (Benny Goodman) i kornecista Jimmy McPartland.

Glenn Miller był solistą Pollacka na puzonie, ale nowatorska gra Teagardena sprawiła, że Miller położył nacisk na swoje umiejętności aranżacyjne. Bez względu na to, jak skomplikowany był materiał, Teagarden radził sobie z nim z łatwością, a jednocześnie zawsze brzmiał na zrelaksowanego.

Teagarden był niezawodnym (choć często nie w pełni wykorzystywanym) członkiem zespołu Bena Pollacka przez pięć lat i był bardzo poszukiwany do nagrań płytowych. Z Eddiem Condonem nagrał takie klasyki jak „I’m Sorry I Made You Cry”, „Makin’ Friends” (jego najwcześniejszy wokal), oraz po dwa utwory „I’m Gonna Stomp Mr. Henry Lee” i „That’s A Serious Thing”. Już same te solówki zapewniłyby mu nieśmiertelność.

W latach 1928-33 Teagarden nagrywał również często z Red Nichols’ Five Pennies (w tym z niezwykłą przeróbką „The Sheik Of Araby”), Irvingiem Millsem (który prowadził tak egzotycznie nazwane grupy jak Goody’s Good Timers, Mills’ Musical Clowns i „The Hotsy Totsy Gang), i orkiestrą studyjną Sama Lanina, a także występował z Jack Pettis’ Pets, Red McKenzie’s Mound City Blue Blowers, Joe Venuti, Benny Goodman, Bessie Smith (jej ostatnia sesja), Billie Holiday (jej pierwsze nagranie) i Fats Waller. Po raz pierwszy spotkał się z Louisem Armstrongiem na „Knockin’ A Jug” z 1929 r. (szkoda, że ich wersja „I’m Gonna Stomp Mr. Henry Lee” z tej sesji nie została wydana i zaginęła) oraz z Bixem Beiderbecke na dwóch datach nagrań.

BSCJB

Teagarden po raz pierwszy zaśpiewał „Beale Street Blues” na płycie z grupą pickup prowadzoną przez Gila Rodina w 1930 roku, a w następnym roku podjął się wokalu w „Basin Street Blues” z Charleston Chasers. Obie piosenki weszły na stałe do jego repertuaru. Po raz pierwszy nagrał balladę „A Hundred Years From Today” z Ethel Waters, później zaśpiewał ją sam jako wzruszającą balladę. Teagarden prowadził również kilka własnych sesji począwszy od 1930 roku.

Z Paulem Whitemanem

Orkiestra Bena Pollacka nigdy nie spełniła swojego potencjału, a jej perkusista-lider nie był pewien, jak zrównoważyć komercję z artyzmem. Muzycy zbuntowali się w 1934 roku, gdy Pollack promował swoją śpiewającą dziewczynę kosztem zespołu. Sidemani opuścili Pollacka i uznali, że Jack Teagarden będzie ich idealnym liderem. Ale niestety Teagarden odszedł kilka miesięcy wcześniej i podpisał pięcioletni kontrakt z Paulem Whitemanem. Muzycy ostatecznie zdecydowali się na Boba Crosby’ego jako nowego lidera.

78s

Na początku wydawało się, że to dobry ruch dla puzonisty. Depresja sięgała zenitu w latach 1933-34, a miękka praca u Whitemana, który wciąż był reklamowany jako „The King Of Jazz”, była dobrze płatna. Teagarden nie wiedział, że w niedalekiej przyszłości nadejdzie era swingu. Chociaż sporadycznie występował z orkiestrą Whitemana, większość czasu spędzał grając muzykę taneczną, utwory koncertowe i nowości. Od czasu do czasu pojawiał się na niezależnych sesjach nagraniowych, m.in. z saksofonistą C-melody Frankiem Trumbauerem (z którym krótko współtworzył The Three T’s wraz z bratem Charliem), Wingy Manone i Eddiem Condonem (pięknie grającym w utworze „Diane”). Ale podczas gdy jego przyjaciele stawali się sławnymi bandleaderami, Teagarden tylko czekał na swój czas.

On His Own

Jack Teagarden 1947
Jack Teagarden, c. 1947. William P. Gottlieb Collection, Biblioteka Kongresu, Waszyngton, D.C. (LC-GLB13-0839 DLC)

Kiedy jego kontrakt z Whitemanem w końcu się skończył w grudniu 1938 roku, Teagarden był wreszcie wolny. Wkrótce założył swój własny big band, ale to był ostatecznie błąd. Do 1939 roku na każdym rogu istniały trzy big bandy, a orkiestra Teagardena miała problemy z wyodrębnieniem własnej niszy na przeludnionym polu poza talentami lidera. To będzie często bezowocna siedmioletnia walka.

Ale pomimo trudności, Teagarden stworzył kilka wspaniałych utworów w tej epoce. Podczas gdy jego strony big bandowe czasami miały momenty zainteresowania, brzmiał najbardziej natchniony na swoich własnych combo i na nagraniach z Metronome All-Stars, Bud Freeman’s Famous Chicagoans (w tym „Jack Hits The Road”), Eddie Condon (zarówno na płytach, jak i jako gość na niektórych koncertach Town Hall) i Capitol Jazzmen („Casanova’s Lament”). Teagarden brał udział w niezwykłym koncercie laureatów Esquire All-American Award z 18 stycznia 1944 roku, spotykając się z Louisem Armstrongiem, Colemanem Hawkinsem i Artem Tatumem. Grał również i występował całkiem wiarygodnie w hollywoodzkim filmie Birth Of The Blues z 1940 roku, zwłaszcza w utworze „The Waiter and The Porter and the Upstairs Maid” z Bingiem Crosby i Mary Martin.

The All-Stars

W 1946 roku upadek ery big bandów spowodował, że zbankrutowany Jack Teagarden niechętnie zakończył działalność. Jednak jego talent i nazwisko były bardzo nienaruszone. Z kłopotów finansowych wyciągnął go Bing Crosby, a w połowie 1947 roku został członkiem pierwszej wersji Louis Armstrong All-Stars. Armstrong i Teagarden darzyli się wzajemną miłością i stanowili doskonały zespół. Sprawdźcie ich śpiew i kompromisy na „Jack Armstrong Blues”. „A Song Was Born” i „Please Stop Playing Those Blues”. Współgranie między nimi można zobaczyć, jak również usłyszeć w kilku piosenkach w filmie „The Strip” z 1951 roku. Teagarden znalazł idealny muzyczny dom i został w nim na cztery lata.

Jack Teagarden
Jack Teagarden, Bill Harris, Dave Tough i Charlie Ventura, Three Deuces, Nowy Jork, N.Y., między 1946 a 1948 rokiem. Fot. William P. Gottlieb

Kilka miesięcy po The Strip, Jack Teagarden (z błogosławieństwem Armstronga) był gotowy, by znów wyjść na swoje. Utworzył sekstet dixielandowy, w skład którego wchodził Charlie Teagarden na trąbce i grał muzykę, którą kochał najbardziej. Choć jego repertuar był nieco przewidywalny („Basin Street Blues”, „Beale Street Blues”, „A Hundred Years From Today”, „Stars Fell On Alabama”, jego temat „I’ve Got A Right To Sing The Blues” i nowy wirtuozowski trening na „Lover” były obowiązkowe), zawsze grał i śpiewał z entuzjazmem, radością i subtelną kreatywnością.

Późna kariera

Teagarden pozostawał aktywny przez ostatnie 13 lat. Najważniejsze z nich to nagrania z Bobbym Hackettem, ponowne spotkanie z Paulem Whitemanem w 1955 r., album z Budem Freemanem, śpiewanie „Rockin’ Chair” z Louisem Armstrongiem w filmie Jazz On A Summer’s Day z 1958 r., obszerne tournée po Azji w latach 1958-59, występ w specjalnym programie telewizyjnym Chicago And All That Jazz z Eddiem Condonem w 1961 r. oraz album z tęsknymi utworami Willarda Robisona z 1962 r. zatytułowany Think Well Of Me.

Z Donem Goldie jako jego trębaczem, Teagarden miał silną grupę dixielandową przez kilka lat w latach 60-tych, ale jego dekady nadmiernego picia i ogólnego znużenia światem (co uczyniło go idealnym do albumu Willarda Robisona) zbierały swoje żniwo. Byłby jeszcze jeden punkt kulminacyjny. Na Monterey Jazz Festival w dniach 20-21 września 1963 roku Teagarden wystąpił w dwóch setach. Podczas gdy w pierwszym wystąpił w gorącej grupie z klarnecistą Pee Wee Russellem, barytonistą Gerrym Mulliganem, pianistą Joe Sullivanem i trębaczem Charliem Teagardenem, to właśnie drugi występ był najbardziej przejmujący. Do Jacka dołączył nie tylko Charlie, ale i jego matka Helen (w dwóch utworach) na fortepianie oraz siostra Norma. Na szczęście ten rodzinny zjazd został zarejestrowany i wydany przez wytwórnię Memphis Archives jako A Hundred Years From Today.

Mniej niż cztery miesiące później, 15 stycznia 1964 roku, Jack Teagarden zmarł na atak serca w wieku 58 lat. 53 lata później wciąż jest pamiętany jako jeden z największych puzonistów jazzowych, znakomity wokalista i sympatyczna osobowość.

.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.