Głosy z Iwo Jimy

19 lutego 1945 roku, świt był ponury, ale możliwy do pokonania.

Tego ranka prawie 800 amerykańskich okrętów, od pancerników, krążowników i niszczycieli po transportowce i LST, leżało u wybrzeży małej wyspy na dalekim Pacyfiku.

Na pokładzie transportów znajdowało się 70 000 Marines z trzech dywizji, których zadaniem było zdobycie ośmiu mil kwadratowych bronionych przez 22 000 japońskich żołnierzy walczących w jaskiniach, bunkrach i tunelach.

Planowanie bitwy na Iwo Jimie trwało już od ponad roku. Marines byli na ziemi, Japończycy byli w ziemi i byli gotowi do oblężenia.

Każdemu kazano walczyć na śmierć i życie, ale nie przed zabraniem ze sobą co najmniej 10 Marines. Japończykom wystarczało pół kubka wody dziennie i garść ryżu, a mimo to przetrwali 36 dni.

Przez ostatnie pięć dni nie mieli ani jedzenia, ani wody.

Tylko pierwszego dnia Marines ponieśli 2 420 ofiar, w tym ponad 500 zabitych.

Przed końcem kampanii poległo 13 z 24 dowódców batalionów, zginęło 15 lekarzy, a także 195 marynarzy, którzy byli medykami na polach bitew.

Zapisz się do Navy Times Daily News Roundup

Nie przegap najważniejszych informacji o marynarce wojennej, dostarczanych każdego popołudnia

Dziękujemy za zapisanie się!

Aby uzyskać więcej biuletynów, kliknij tutaj

×

Zapisz się do Navy Times Daily News Roundup, aby otrzymywać najważniejsze informacje o marynarce wojennej każdego popołudnia.

Dzięki za zapisanie się.

Podając nam swój e-mail, zgadzasz się na otrzymywanie codziennych wiadomości Navy Times.

Navy Times Logo

W ciągu tych 36 dni zginęło 28 000 marines i żołnierzy – amerykańskich i japońskich – a 16 000 zostało rannych.

Na kolejnych stronach ci, którzy przeżyli bitwę, przez dziesięciolecia wspominają najbardziej krwawą kampanię Korpusu Piechoty Morskiej.

Tylko jardy od plaży inwazyjnej Iwo Jimy, Marines z 5 Dywizji Piechoty Morskiej przygotowują się do lądowania z okrętu LCVP Straży Przybrzeżnej. Data zdjęcia to przypuszczalnie D-Day na Iwo Jimie, 19 lutego 1945. (Kolekcja Jamesa Edwina Baileya, darowizna z 2006 roku od jego żony, Helen McShane Bailey, fotografia Straży Przybrzeżnej obecnie w zbiorach U.S. Naval History and Heritage Command)
Only Yards from Iwo Jima’s invasion beach, Marines of the 5th Marine Division ready to land from a Coast Guard LCVP. Data zdjęcia to przypuszczalnie D-Day na Iwo Jimie, 19 lutego 1945 roku. (Kolekcja Jamesa Edwina Baileya, darowizna z 2006 roku od jego żony, Helen McShane Bailey, fotografia Straży Przybrzeżnej obecnie w zbiorach U.S. Naval History and Heritage Command)

Pfc. Pete Santoro, strzelec, 24. Marines, 4. Dywizja Piechoty Morskiej:

„Wstąpiłem do Marines w listopadzie 1942 roku. Po trzech latach służby w Gwardii Narodowej dostałem papiery z informacją, że mam się zgłosić do wojska. Poszedłem do biura rekrutacyjnego w Bostonie, znalazłem tego majora Marines i zapytałem: 'Sir, czy mogę z panem porozmawiać?’

„Powiedziałem mu, że nie chcę iść do wojska, ponieważ moja matka i ojciec pochodzili z Włoch, a Włochy walczyły przeciwko nam, a ja miałem krewnych w armii Mussoliniego. Powiedziałem, że walczyłbym z własnymi krewnymi i źle bym się czuł strzelając do nich.

„’Och’, mówi, 'teraz rozumiem. Chodź za mną, synu”. Kładzie rękę na moim ramieniu, prowadzi mnie do biura, podaje mnie innemu Marine i mówi: 'Mam dla ciebie dojrzałego’.”

 Zrozpaczeni Marines pocieszają się nawzajem podczas przerwy w bitwie na Iwo Jimie. (Archiwum USMC)
Zrozpaczeni marines pocieszają się nawzajem podczas przerwy w bitwie na Iwo Jimie. (Archiwum USMC)

Starszy szeregowy Charles Waterhouse, mechanik bojowy, 28. marines, 5. dywizja piechoty morskiej:

„Mieliśmy faceta o imieniu Danaluk z Brooklynu w Nowym Jorku, którego numer poborowy się pojawił. Chciał wstąpić do Straży Przybrzeżnej, ponieważ mieszkał na Brooklynie i myślał, że może dostać pracę na statku patrolującym nowojorski port, rozumiesz? Więc powiedział im: „Chcę do Straży Przybrzeżnej”. Oni powiedzieli, „Jesteś w Marines. 'Nie, nie, nie, chcę do Straży Przybrzeżnej.’ W końcu przekonali go, że nie ma nic do powiedzenia w tej sprawie i że ma zostać Marines. Więc każdego ranka, gdy zrzucał z siebie kołdrę, jego pierwsze słowa, pierwsza rzecz, którą mówił, brzmiała: „O, ten cholerny poborowy!”. Każdego dnia. Więc na jego cześć, kiedy rampa opuszczała się na Green Beach, cała nasza łódź krzyczała: „O, ten cholerny poborowy!”. To było za Danny’ego. Japończycy musieli pomyśleć: 'Oto nadchodzi banda świrów’.”

Echelony amtraków torują sobie drogę do brzegu, by wczołgać się na plażę inwazyjną Iwo Jimy. LVT (ciągnik amfibijny, czyli amtrack) na pierwszym planie ma oznaczenie SA-29. (Kolekcja Jamesa Edwina Baileya, ofiarowana przez jego żonę Helen McShane Bailey w 2006 r., oficjalne zdjęcie amerykańskiej Straży Przybrzeżnej, obecnie w zbiorach U.S. Naval History and Heritage Command)
Echelony amtraków torują sobie drogę do brzegu, by wczołgać się na plażę inwazji na Iwo Jimę. Na pierwszym planie LVT (ciągnik amfibijny, czyli amtrack) oznaczony SA-29. (Kolekcja Jamesa Edwina Baileya, ofiarowana przez jego żonę Helen McShane Bailey w 2006 r., oficjalna fotografia U.S. Coast Guard obecnie w zbiorach U.S. Naval History and Heritage Command)

Kpr. James „Salty” Hathaway, szef załogi Amtrac, Amphibian Tractor Company, 4 Dywizja Piechoty Morskiej:

„Jadąc na Iwo, byliśmy na pokładzie statku, zanim dowiedzieliśmy się, dokąd zmierzamy, tak jak w przypadku Roi-Namur, Saipan i Tinian. Nikt nie wiedział, co nas czeka. Konwój, setki statków, płynął nieustannie zygzakiem, zmieniając kierunek co 15 minut. Zatrzymaliśmy się w Zatoce Guam, tam wysadziła nas część konwoju. Stamtąd do Iwo upłynęło około 10 dni, więc w sumie byliśmy 30 kilka dni na pokładzie statku, nie robiliśmy nic poza siedzeniem na tyłkach.

„Trzy dni ostrzału trwały, gdy się zbliżaliśmy. Mieliśmy radia TCS, które zabieraliśmy na pokład LST i słuchaliśmy, jak marynarka rozmawia ze swoimi samolotami, więc wiedzieliśmy całkiem dobrze, co się dzieje. W Dniu D po prostu popłynęliśmy prosto do celu. Zobaczyliśmy wyspę na morzu; to był tylko cień.

„Kiedy podawali stek i jajka, wiedzieliśmy, że to będzie nasz ostatni posiłek na pokładzie statku. Podczas każdej operacji, w której braliśmy udział, dawali nam stek i jajka, a potem mieliście tych wszystkich martwych Marines ze stekiem w środku. (Gen. dyw.) Clifton Cates przekazał nam przez interkom okrętowy komunikat pożegnalny „Godspeed farewell”. Słyszeliśmy, że dwóch pilotów Marynarki Wojennej zostało schwytanych i przywiązanych do słupów na Iwo, a Japończycy biegali obok, tnąc ich mieczami. Gen. Cates powiedział w swojej mowie pożegnalnej: „Wiecie, co się działo na lądzie. Nie bierzcie cholernych jeńców”. To były jego dokładne słowa. Przez cały czas pobytu na Iwo Jimie widziałem jednego jeńca, miał go kapelan.”

Starszy szeregowy Samuel Tso, mówiący kod, Kompania Rozpoznawcza, 5 Dywizja Piechoty Morskiej:

„Nie wiedzieliśmy, że idziemy na Iwo, dopóki nie znaleźliśmy się na Saipanie. Nie pamiętam, z jaką falą wyruszyłem, ale kiedy wylądowaliśmy, nie było żadnego ognia ze strony Japończyków. Ale kiedy weszliśmy na górę i zaczęliśmy się rozchodzić, otworzyli ogień. Niektórzy z nich wskoczyli w krater artyleryjski. My wskoczyliśmy od strony południowej, a ci, którzy wskoczyli od strony północnej, dostali kulkę, bo byli odsłonięci. Moim osobistym sierżantem był niejaki Barnes; kiedy zaczęliśmy posuwać się naprzód, wysadzono go w powietrze. Powiedział mi, żebym przeszedł na drugą stronę i został z tyłu. On poszedł prosto przed siebie i wszedł na minę. Gdybym poszedł za nim, zginąłbym.

„Powiem wam, że byłem przerażony jak diabli. Jedyną rzeczą, która pomogła mi iść dalej był fakt, że byłem oddany kolegom, z którymi trenowałem. Powiedziano nam, że wchodzimy jako drużyna; że musimy uważać na siebie nawzajem. To mnie trzymało, mimo że się bałem.

„Kiedy zeszliśmy na ląd, naszym zadaniem było przecięcie wyspy na pół, ale zatrzymali niektórych z nas z tyłu. Postawili nas przy lotnisku i powiedzieli: 'Utrzymacie to przez pewien dzień, a potem pójdziecie dalej’. Moim zadaniem było odbieranie i wysyłanie wiadomości z okrętów lub stanowiska dowodzenia, czy cokolwiek to jest. Odbierałeś je i wysyłałeś dalej. Wszystko w języku Navajo. Wszyscy radiotelegrafiści byli Navajo i posługiwali się kodem. Nie wiem, ilu ich było w sumie. Wiem, że moja kompania rozpoznawcza miała sześciu. Wszystkie wiadomości szły szyfrem. Major Howard Connor powiedział, że miał sześć sieci Navajo działających 24 godziny na dobę, które wysłały i odebrały 800 wiadomości bez błędu.

„23 lutego 1945 roku, gdzieś blisko południa, nagle radio zasygnalizowało, 'Wiadomość dla Arizony’. Wziąłem więc moje papiery i ołówek i wysłałem ją. Wysłali tę wiadomość: DIBE BINAR NAAZI: „Oczy owcy są wyleczone; góra Suribachi jest bezpieczna”. Owca Wujek Ram Lód Niedźwiedź Mrówka Kot Koń Swędzenie pisane Suribachi. I to też było zakodowane. Wysłano go, a ja złapałem go przy lotnisku. Marines, którzy tam byli, widzieli, jak to zapisywałem, i wszyscy pytali: „Co jest, szefie?”. Wszystko, co zrobiłem, to wskazałem na flagę, a oni to zobaczyli. O rany, ci faceci po prostu podskoczyli i zaczęli świętować. Zapomnieli, że Japończycy wciąż strzelają. O ile pamiętam, sierżant Thomas krzyknął na nas, mówiąc: „Niech was szlag trafi, sękate głowy! Wracajcie do swoich okopów”. I wtedy chłopaki przestali świętować i wskoczyli z powrotem do swoich okopów.”

Na zdjęciu z 23 lutego 1945, plik, amerykańscy marines z 28 pułku, 5 dywizji, podnoszą amerykańską flagę na szczycie góry Suribachi, Iwo Jima, Japonia. (Joe Rosenthal/AP)
Na zdjęciu z 23 lutego 1945 r. amerykańscy marines z 28. pułku, 5. dywizji podnoszą amerykańską flagę na szczycie góry Suribachi, Iwo Jima, Japonia. (Joe Rosenthal/AP)

Kpt. Gerald Russell, dowódca batalionu, 27. Pułk Piechoty Morskiej, 5. Dywizja Piechoty Morskiej:

„Byliśmy odwróceni tyłem w swego rodzaju szczelinie, a jeden z dzieciaków krzyknął, 'Patrz!’. Wskazał w górę, a tam na szczycie góry Suribachi mogliśmy zobaczyć tę małą grupę mężczyzn i Old Glory. To było bardzo emocjonalne. Nie możecie sobie wyobrazić, jak się czułem. Obok mnie stał stary sierżant artylerii. Miał około sześciu stóp i był w Marines od nie wiem ilu lat – Stary Korpus, wiesz?

„Ten facet miał najbardziej kolorowo profanacyjne słownictwo, jakie kiedykolwiek słyszałem. Jak on mógł wyczarować niektóre z tych rzeczy było po prostu niesamowite. Nigdy nie okazywał żadnych emocji ani niczego innego, a piątego dnia zostaliśmy pokryci tym czarnym brudem. Ledwo starczało nam wody do picia, a co dopiero do mycia. Kiedy flaga poszła w górę, nie mogłem nic powiedzieć. Miałem guzek w gardle i nie wiem, czy miałem łzy, ale spojrzałem na tego faceta, o którym nigdy nie myślałem, że ma choć uncję emocji w swoim ciele, a on spojrzał na mnie i widać było łzy spływające przez ten brud na jego twarzy, a on powiedział – i nigdy tego nie zapomnę – powiedział: 'Boże, to najpiękniejszy widok, jaki kiedykolwiek widziałem.’

„Mówiłem to w przemówieniach z okazji Dnia Flagi i innych – że do tego momentu nie byliśmy pewni, czy nam się uda, czy nie. Ale od tego momentu, kiedy flaga poszła w górę, wiedzieliśmy, że tak. Nie było łatwiej, ale wiedzieliśmy, że zwyciężymy. Przypomniało nam się, po co tam byliśmy.”

Trzech japońskich żołnierzy wychodzi z kryjówki, aby się poddać, 5 kwietnia 1945 roku, podczas operacji oczyszczania terenu przez siły okupacyjne Armii Stanów Zjednoczonych na Iwo Jimie. (National Archives)
Trzej japońscy żołnierze wychodzą z ukrycia, aby się poddać, 5 kwietnia 1945 r., podczas operacji opróżniania domów przez siły okupacyjne armii amerykańskiej na Iwo Jimie. (National Archives)

Kpr. Al Abbatiello, mechanik bojowy, 28 Marines, 5 Dywizja Piechoty Morskiej:

„Zostałem ranny 23-go, tego samego dnia, kiedy flaga poszła w górę. Właściwie to byłem wtedy w pomocy batalionu. Pracowaliśmy nad jaskinią, w której znajdowało się duże nadbrzeżne stanowisko armatnie. Jeden z chłopaków podłożył na górze kilka ładunków, ponieważ była ona otoczona betonem, a nasz sprzęt nie robił nic poza głośnym hałasem. Pomyśleliśmy, że jeśli uda nam się podnieść coś wysoko, możemy zrzucić na to pół góry.

„Facet z ładunkiem wspiął się na górę i ustawił go. My osłanialiśmy go, a piechota osłaniała nas. Podjechało nawet kilka czołgów, żeby nas osłaniać. W każdym razie, wszedł tam i wrócił na dół, ale ładunek nie odpalił. Coś było nie tak z detonatorem. Więc sam wziąłem ładunek, wspiąłem się na górę i położyłem go na innym ładunku. Odczekałem odpowiednią ilość czasu, położyłem go na ładunku i chciałem stamtąd szybko uciec. Schodząc w dół, potknąłem się. Pośliznąłem się, upadłem i stoczyłem się na sam dół. Wszędzie były ogromne eksplozje. Kiedy wpadłem do dziury, ktoś powiedział: „O mój Boże, nie masz już twarzy”. Odpowiedziałem: „O czym ty mówisz?”. Okazało się, że byłem pełen krwi. Ponieważ upadłem, pomyślałem, że cały ból jest od upadku, ale tak naprawdę był to kawałek odłamka, prawdopodobnie z japońskiego granatu, który się tam potoczył.

„Wykopali mi coś z nosa i z boku policzka. Coś wyrwało mi bok nosa i dziąsło, a policzek był szeroko rozcięty. Myślałem, że to od upadku. Odprawiający nas porucznik powiedział: „Idź do punktu opatrunkowego”, więc poszedłem do punktu opatrunkowego batalionu w połowie drogi przez szyję. Wiesz, co to jest rana za milion dolarów, kiedy jesteś ranny – ale nie mocno, ale na tyle mocno, że musisz się wycofać? Opatrywał mnie ten młody korpuśnik. Był z nami na statku. Załatał mnie, kilka plastrów, to i tamto i jeszcze coś innego. Ale nie zaszyłeś tego,’ powiedziałem do niego. 'Rana warta milion dolarów, co?’ Spojrzał na mnie i powiedział, 'Wynoś się stąd do cholery.’

„Pod koniec operacji, mieliśmy zabezpieczone wyspę dość blisko, i byliśmy mopping up. Kazałem oddziałowi po prostu chodzić dookoła, wysadzając wszystko, co mogłoby być złe. Wyszliśmy na patrol, a oni przydzielili nam sanitariusza, który miał iść z sześcioma z nas. To był ten sam dzieciak, który opatrzył moją ranę na twarzy. W każdym razie, wybuchł ładunek i usłyszałem krzyk. Nad sanitariuszem leży wielki kamień. Miał szczęście, bo miał pod nim tyle miejsca, że złamał mu nogę, ale go nie zmiażdżył. Wyciągnęliśmy go i wysłaliśmy do pomocy batalionowej, a kiedy wróciliśmy wieczorem, ktoś powiedział: „Hej, jakiś facet chce się z tobą widzieć w izbie chorych”. Idę więc do punktu pomocy batalionu, a on leży na podłodze. Ma na sobie gips, patrzy na mnie i myślę, że nie może mówić głośno, więc pochylam się – a on mnie całuje. Mówi: „Rana warta milion dolarów!”. Ja mówię: 'Ty sukinsynu!'”

Lekarze marynarki wojennej i sanitariusze zajmują się rannymi Marines w punkcie pierwszej pomocy 20 lutego 1945 roku. Kapelan Marynarki Wojennej Lt. j.g. John H. Galbreath (w środku po prawej) klęczy przy mężczyźnie z poważnymi oparzeniami, odniesionymi w baterii artyleryjskiej oddalonej o około 50 jardów. (National Archives)
Lekarze marynarki wojennej i sanitariusze zajmują się rannymi Marines w punkcie pierwszej pomocy 20 lutego 1945 roku. Kapelan Marynarki Wojennej por. j.g. John H. Galbreath (pośrodku po prawej) klęczy przy mężczyźnie z poważnymi oparzeniami, odniesionymi w baterii artyleryjskiej około 50 jardów dalej. (National Archives)

Kpr. Glenn Buzzard, strzelec maszynowy, 24. Marines, 4. Dywizja Piechoty Morskiej:

„Nie widziałeś zbyt wielu Japończyków. Raz na jakiś czas przebiegali z jednej jaskini do drugiej. Mniej więcej widziałeś ich ogień. Widać było nadlatujący kurz. Gdy tylko to widzieliśmy, wkraczaliśmy do akcji, a gdy tam wchodziliśmy, oni już tam leżeli.

„Teren stawał się coraz bardziej szorstki z powodu katakumb i innych rzeczy, do których woda wdzierała się przez lata. W niektórych miejscach można było przejść przez szczelinę i zobaczyć wielką przepaść w głębi. Albo szedłeś za róg, a oni stali tam twarzą w twarz. Kto pierwszy strzelił, ten wygrywał. Widziałem, jak jeden Marine zastrzelił drugiego Marine na śmierć w moim oddziale, ponieważ on poszedł w tę stronę, a drugi w tamtą, i tak jak mówiłem, nie masz ułamka sekundy. Po prostu pociągasz za spust. Strzelaj pierwszy. Ktokolwiek to zrobi, ten wygra. Musieliśmy zabrać faceta, który zastrzelił drugiego Marine, zabrać go czysto, bo on po prostu oszalał.”

Oryginalny podpis z 1945 roku: Ci Marines z Piątej Dywizji nigdy nie widzieli tyle hajsu przez cały czas spędzony w obozie startowym, co wokół swojego karabinu maszynowego na Iwo Jimie w Japonii 5 marca 1945 roku. Bitwa o Suribachi nie była suchą trasą, a oni nie musieli zbierać swojego hajsu, ponieważ bitwa była dla nich najważniejsza. (AP)
Oryginalny napis z 1945 roku: Ci Marines z Piątej Dywizji nigdy nie widzieli tyle mosiądzu w całym swoim czasie w obozie startowym, co wokół swojego karabinu maszynowego na Iwo Jimie w Japonii 5 marca 1945 roku. Bitwa o Suribachi nie była suchą trasą, a oni nie musieli zbierać swojego hajsu, ponieważ bitwa była dla nich najważniejsza. (AP)

Sgt. Cyril O’Brien, korespondent bojowy, 9. Marines, 3. Dywizja Piechoty Morskiej:

(Z jednego z raportów bojowych O’Briena z marca 1945 r., zebranych w środku amerykańskiej zasadzki przy wodopoju.)

„Znowu zapadła cisza, z wyjątkiem sporadycznych zgrzytów kraba lądowego lub jęków torturowanego drzewa. Jakieś zwierzę przebiegło przez ścieżkę, która była naszą drogą ognia, ale to było wszystko, co pojawiło się podczas mojej warty.

„Obudziłem szeregowego Duane’a Willsa, by mnie zastąpił, gdy dwa strzały z karabinka rozległy się w szybkim tempie po naszej prawej stronie. Odwróciliśmy się w samą porę, by zobaczyć, jak porucznik Dale Beckett nurkuje w skalnym dole, gdy syczący granat przeleciał nad jego głową i eksplodował za nim.

„W zwarciu poniżej, Japończyk pochylał się nad porzuconą torbą wroga, dwie kule przeszyły mu szyję. Inny Japończyk przytulił się do zacienionych boków szuflady, z której rzucił granat.

„Japończyka nie było widać w cieniu, ale zrobił szaleńczy krok w świetle księżyca, aby uciec z szuflady. Kule kalibru .30 przeszły przez jego głowę. Starszy szeregowy Harper R. Rudge pilnował wąwozu z przeciwległej ściany. Rudge podczołgał się do krawędzi wąwozu, rzucił granat, po czym zniknął za skalną barykadą.

„Gwiezdne pociski spadały teraz bez przerwy nad plażą po naszej stronie frontu, a w oddali rozległ się łoskot karabinu maszynowego.

„’Doggies’, powiedział Wills. 'Nipsy znowu sprawiają im kłopoty’. Wpatrywał się w szlak i skulił się nad karabinem maszynowym. Skuliłem się u jego stóp, próbując zasnąć, ale wkrótce stuknął mnie w hełm. Japończycy znów byli na szlaku.

„Czterech weszło śmiało na nasz pierścień, bełkocząc między sobą. Zza kamiennego muru buchnął w nich ogień. Dwóch przewróciło się i padło. Starszy szeregowy Patrick J. Cleary Jr. stał wyprostowany w swoim okopie i trzymał w ręku swój karabin automatyczny Browning.

„Postrzelony w nogi Japończyk ciągnął swoje ciało łokciami w kierunku worka z granatami, ale zanim przesunął się o trzy stopy, kolejna seria z broni Cleary’ego trafiła go w pierś.

„Inny Japończyk, z roztrzaskaną prawą nogą, ruszył z zaskakującą szybkością w kierunku pozycji Chaboda. Marine upadł na ziemię obok swojego towarzysza, gdy granat odbił się od parapetu i eksplodował. Japończyk pędził jeszcze z drugim granatem, gdy strzał z karabinu Woenne’a trafił go w sam środek. Upadł w pozycji siedzącej, martwy.

„Na drodze, pierwszy Japończyk złapany w zaskakujący ogień Cleary’ego uniósł ciało na lewym ramieniu. W jego dłoni zatrzeszczał granat, ale ten Japończyk nie miał już siły walczyć. Pocisk eksplodował pod jego klatką piersiową.

„Świt, a zasadzkarze wynurzyli się z krypt i zza skał. Przyzwyczajenie sprawiło, że wciąż mówili niskimi tonami.

„Starszy szeregowy Ferdinand Leon znalazł krwawy ślad. Ktoś odciągnął rannego Japończyka. Podążał tym śladem przez dwadzieścia jardów, ale zgubił go na poszarpanym zboczu.

„Wróciliśmy obok wodopojów i po raz pierwszy zajrzałem do nich. Jedenastu Japończyków przyszło niosąc manierki, wiadra i menażki. Dziewięciu zginęło tutaj.”

„W studni było za mało wody, by napełnić jedną manierkę.”

„Cztery puszki na głowę.” Shore Patrol wydaje racje piwa załogantom pancernika West Virginia podczas przyjęcia wolnościowego dla poborowych, w Mog-Mog, Ulithi, marzec 1945. (Dar Roberta O. Baumruckera, 1978, U.S. Naval History and Heritage Command)

Water Tender 3rd Class James Bush, warstwa minowa Terror:

„Przywieźliśmy wszystkich naszych rannych z Iwo Jimy na Saipan pod koniec lutego 1945 roku, uzupełniliśmy zapasy, poszliśmy i zakotwiczyliśmy w dużej lagunie w Ulithi, gdzie zeszliśmy na ląd, by pływać i nurkować, jeść i pić piwo. Nie było tam nic poza plażą. Piwo to było Iron City.

„Historia o tym, jak zdobyliśmy piwo, zaczęła się w Pearl Harbor w styczniu, kiedy tankowaliśmy paliwo i ładowaliśmy ostatnie zapasy. Jakiś nowy, młody oficer podjechał do okrętu w transporterze broni i zaparkował blisko końca naszej trapu. Powiedzieliśmy mu: „Nie parkuj tam”, bo właśnie rozładowywaliśmy ciężarówki i układaliśmy zapasy na okręcie. Powiedział, że zaparkuje, gdzie będzie chciał. Był to naprawdę krochmalony facet z mundurem, który był na niego za duży. Nie wyglądał ani trochę starzej ode mnie, a ja miałem już dziewiętnaście lat.

„Wszystkie zapasy, jakie mogliśmy, umieściliśmy już na dole. Z tyłu na ogonie mieliśmy dużą przestrzeń z kilkoma wiązaniami. Umieściliśmy tam sto ton ziemniaków. Transporter broni ma podnośniki, dzięki którym można go podnieść i ustawić na pokładzie statku. I wiecie co? Stałem tam i patrzyłem, jak ci faceci rozglądają się dookoła, żaden inny oficer ich nie obserwował, a oni sięgnęli po ten transporter broni i ustawili go na statku obok ziemniaków, przykrywając go wielką plandeką. Godzinę później wycofywaliśmy się z suchego doku, aby wydostać się z Pearl Harbor, zanim postawią bramę. Mieli tam kable, aby utrzymać wrogie okręty podwodne z dala od portu.

„Kiedy dotarliśmy na Saipan, ustawili ten lotniskowiec z bronią w doku i wszyscy po nim jeździli. Ja nawet pływałem na nim przez godzinę czy dwie. Niektórzy z tych, którzy dokonali tego wyczynu, zawarli układ z niektórymi wojskowymi na Saipanie. Spodobał im się ten transporter broni. Przenosili się do strefy wojny, a nie mieli nic takiego.

„Nasi chłopcy powiedzieli, 'Cóż, co macie na wymianę?’. Odpowiedzieli: 'Wiemy, gdzie są cztery palety piwa Iron City. Dziesiątki skrzynek. Załatwione. Poszli więc na statek, poczekali aż oficer pokładowy opuści swoje stanowisko, wzięli te palety, wnieśli je na pokład i przenieśli do chłodni. Piwo z Iron City było paskudne w smaku, ale kiedy po Iwo dotarliśmy na Ulithi, było naprawdę dobre, muszę wam to powiedzieć. Było warte tego lotniskowca.

„Żal mi jednak tego biednego oficera, który musiał przejść całą drogę przez stocznię, wracając do swojego dowódcy i mówiąc: 'Zgadnij co? Straciłem lotniskowiec.”

„Wypicie całego piwa zajęło nam cztery dni.”

Pharmacist's Mate 2nd Class George E. Wahlen, odbiera Medal Honoru z rąk prezydenta Harry'ego S. Trumana podczas uroczystości Dnia Nimitza w Białym Domu 5 października 1945 roku. (National Archives)
Pharmacist’s Mate 2nd Class George E. Wahlen, odbiera Medal Honoru od prezydenta Harry’ego S. Trumana podczas uroczystości Nimitz Day w Białym Domu 5 października 1945 roku. (National Archives)

Pharmacist’s Mate 3rd Class George Wahlen, Fox Company, 2d Battalion, 26th Marines:

„Moim najmocniejszym wspomnieniem z Iwo było to, co okazało się być moim ostatnim dniem w walce. Kiedy szliśmy na północ, grupa dostała się pod silny ogień, a ja, czołgając się, zostałem trafiony w nogę. Przede mną były ofiary, więc zacząłem wstawać, ale nie mogłem. Spojrzałem w dół na swoją stopę, a część mojego buta została oderwana, a moja prawa noga była cała zakrwawiona i połamana tuż nad kostką. Zdjąłem buta, założyłem opatrunek bojowy i dałem sobie zastrzyk morfiny. Potem podczołgałem się do marines. Z tego co pamiętam, było ich około pięciu i wszyscy byli nieźle postrzeleni. Chyba jeden stracił nogę, a inni byli poobijani. Pracowałem z nimi, opatrywałem ich i dawałem im morfinę tak długo jak mogłem. W końcu udało się ich ewakuować. Potem ktoś z naszej lewej flanki został trafiony i zaczął wołać o sanitariusza, więc wyczołgałem się na rękach i kolanach i też się nim zająłem. Mógł być tam 40 lub 50 jardów, więc wyczołgałem się, zabandażowałem go i doczołgaliśmy się do dziury po pocisku.

„Noszowi przyszli po nas, ale porzucili mnie, gdy pojawił się ogień karabinowy. Wyciągnąłem moją .45 i zacząłem czołgać się w kierunku wroga. To była morfina. W końcu przyszli po mnie i zabrali mnie do punktu opatrunkowego. Stamtąd czterech z nas pojechało ciężarówką do szpitala polowego. Moja wojna się skończyła. To było chyba 3 marca. Sam wiele razy byłem przerażony. Zawsze pamiętam to uczucie strachu, ale myśl, że mógłbym kogoś zawieść, przerażała mnie jeszcze bardziej.”

Ranny Marines kryje się w betonowym japońskim schronie na Iwo Jimie. Mimo że konstrukcja została trafiona bezpośrednio przez artylerię, jej fragmenty, które pozostały, były później wykorzystywane jako punkt pomocy. (U.S. Naval History and Heritage Command)
Ranny Marines kryje się w betonowym japońskim schronie na Iwo Jimie. Mimo że konstrukcja została trafiona bezpośrednio przez artylerię, jej fragmenty, które pozostały, były później wykorzystywane jako punkt pomocy. (U.S. Naval History and Heritage Command)

Fragment książki IWO JIMA: WORLD WAR II VETERANS REMEMBER THE GREATEST BATTLE OF THE PACIFIC autorstwa Larry’ego Smitha. Copyright © 2008 by Larry Smith. Za zgodą wydawcy, W. W. Norton & Company, Inc. Ten artykuł pierwotnie ukazał się w magazynie World War II Magazine z lipca 2008 roku, siostrzanej publikacji Navy Times. Aby zasubskrybować, kliknij tutaj.

Obserwator, który zauważył gniazdo karabinu maszynowego, znajduje jego lokalizację na mapie, dzięki czemu może wysłać informację do artylerii lub moździerzy, aby zlikwidować pozycję. Iwo Jima, luty 1945. (National Archives)
Czy Iwo Jima była warta poniesionych kosztów?

Po oszałamiających stratach w ludziach na wyspie amerykańscy przywódcy wojskowi starali się uzasadnić inwazję

Robert S. Burrell, MHQ – The Quarterly Journal of Military History

24 lutego 2020 r.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.